*Justin
Byłem tak cholernie wkurwiony. Nie na Buene, nie na Jay’a….
chociaż na niego też, ale najbardziej byłem wkurwiony na samego siebie.
Obiecałem sobie, że nigdy nikogo nie zabije na jej oczach,
że w miarę możliwości będę ją trzymał od tego wszystkiego z daleka, a cały
dzisiejszy dzień wszystko spieprzył.
Całą drogę siedziała skulona i płakała cicho. Wiem, że to
było dla niej za wiele.
Nie powinienem teraz zabijać tego dupka. Powinienem zaczekać
do jutra, do nocy, dorwać go w jakieś ciemnej uliczce i tam zastrzelić, ale od
początku było wiadome, że zrobię inaczej. Nie moja wina, że totalnie dzisiaj
przegiął. Przyłożył pistolet do jej głowy, a potem położył na niej swoje łapy.
Czy ten śmieć naprawdę myślał, że dożyje jutra? Jeśli tak to jest głupszy
niż myślałem… to znaczy… był…
Na myśl, że tego dupka już nie ma na mojej twarzy od razu
pojawił się lekki uśmiech.
Gdy nareszcie dojechaliśmy do domu Bueny wyłączyłem silnik i
zapadła kompletna cisza, słychać było jedynie jej cichy szloch.
Siedziałem i patrzyłem na nią próbując znaleźć odpowiednie
słowa…
*Buena
Siedziałam bez ruchu nie odzywając się ani słowem próbując się uspokoić i doprowadzić moje serce do normalnego bicia.
Mój telefon ponownie zawibrował. Znów nieodebrane połączenie od mamy. Nie miałam teraz głowy żeby z nią rozmawiać. Tak szczerze to nawet nie wiedziałabym co jej powiedzieć. Na pewno musiałabym ją znowu okłamać... w sumie i tak prędzej czy później będę musiała to zrobić, jednak z całą pewnością wolę, żeby nastąpiło to później.
Lekcje skończyłam dzisiaj o 14:00, a teraz była 18:00 co oznaczało, że już dawno powinnam być w domu.
-Przepraszam- z zamyślań wyrwał mnie głos Justina
Drgnęłam lekko kompletnie nie wiedząc co teraz powiedzieć.
Patrzyłam przez okno i widząc mój dom byłam coraz bardziej przekonana, że jak najszybciej powinnam się w nim znaleźć za nim moja mama naprawdę zrobi coś głupiego jak na przykład pójście na komendę policji i zgłoszenie mojego zaginięcia.
Czułam jak uporczywie wpatrywał się we mnie i widząc jak milczę postanowił kontynuować.
-Wiesz, że mnie uratowałaś?- było to bardziej pytanie niż stwierdzenie- Gdybyś tam ze mną nie poszła Jay wyszedł by stamtąd nie zatrzymując się ani na chwilę. Nie zacząłby z tobą rozmawiać, a ja nie miałbym powodu, żeby wstać od stolika. Nadal bym tam siedział i załatwiał interesy nie wiedząc nawet, że za chwilę będę martwy. Gdyby nie ty już by mnie tu nie było.
-Przestań- odezwałam się po raz pierwszy od dłuższego czasu
Nie mogłam nawet myśleć o tym co bym zrobiła gdyby coś mu się stało... chociaż tak naprawdę dokładnie to wiedziałam.
Nie przeżyłabym tego.
-Taka jest prawda kochanie
Jego ciepła dłoń w jednej sekundzie powędrowała na mój policzek. Gładził mnie czule po twarzy uśmiechając się przy tym jakby mówił "Wszystko będzie dobrze".
W jednej sekundzie odepchnęłam jego rękę i spojrzałam na niego gniewnie.
-Nie musisz taki dla mnie być- powiedziałam oschle... chyba nawet bardziej niż zamierzałam
-Jaki?- kompletnie nie wiedział o co mi chodzi
-Taki delikatny. Wiem, że czujesz się winny za wszystko co się dzisiaj stało. Myślisz, że się po tym nie pozbieram. Myślisz, że jestem słaba- wzięłam głęboki wdech- Przecież ostrzegałeś mnie nie raz, że twoje życie nie jest usłane różami. Ostrzegałeś, że będąc z tobą wchodzę w to wszystko i od tego czasu moje życie się zmieni.
Cały czas starałam się mieć kamienną twarz.
Spojrzałam na Justina by upewnić się czy to kupił i zdaje się, że tak.
Odetchnęłam z ulgą.
Prawda jest taka, że gówno wiedziałam i naprawdę nie spodziewałam się czegoś takiego co stało się dzisiaj. Byłam przerażona. Po pierwsze tym, że oboje mogliśmy zginąć, a po drugie tym, że widziałam na własne oczy jak Justin odbiera komuś życie. Nie ważne, że ten ktoś był zły dla mnie to nadal był człowiek i nigdy nie zapomnę widoku Justina z bronią skierowaną wprost w Jay'a.
Ta cała przemowa miała służyć tylko i wyłącznie temu, żeby on się nie martwił. Nie chciałam żeby miał jakieś wyrzuty sumienia czy coś. Nie chciałam żeby się obwiniał.
-Dobrze- jego seksowny, lekko zachrypnięty głos wypełnił cały samochód- W takim razie już nie będę.
Na mojej twarzy pojawił się blady uśmiech.
-Buena... na pewno wszystko w porządku?- spytał, a jego czekoladowe oczy wpatrywały się we mnie z troską
Starłam się by głos mi nie zadrżał.
-Na pewno.
Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy wpatrując się w siebie jak zaczarowani.
-Mogę cię pocałować?- spytał nagle
Zmarszczyłam brwi i zaśmiałam się.
-Dlaczego o to pytasz?
Na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech, a gdy tylko jego policzki zaczęły robić się lekko czerwone od razu spuścił głowę w dół.
-No nie... uszczypnijcie mnie, bo nie wierzę. Czyżby Justin Bieber się zawstydził?- powiedziałam radosnym głosem i szturchnęłam go w ramię.
To było cholernie słodkie.
Naprawdę nigdy nie zrozumiem jak chłopak, który sprzedaje narkotyki, ma broń i zabija ludzi może być jednocześnie tak cholernie słodki, kochany i uroczy.
Patrzyłam na niego chwilę, a potem nie zgrabnie wygramoliłam się z mojego miejsca i przeszłam na kolana Justina.
On od razu się ożywił i objął mnie dłonią w talii, a drugą zaczął jeździć delikatnie wzdłuż moich pleców.
Wtuliłam się w jego klatkę piersiową i w tym momencie nic więcej nie było mi trzeba.
Zapach Justina, ciepło bijące od niego, jego dotyk, a w moich uszach nic po za biciem jego serca.
Powinnam właśnie teraz jak najszybciej zabrać swój tyłek z tego samochodu i iść do domu, ale jak skoro było tak idealnie.
Zapadła chwila ciszy, a w mojej głowie nie było nic innego po za tymi słowami.
-Kocham cię- szepnęłam i byłam zdziwiona, że powiedziałam to na głos, ale tak szczerze... wcale nie żałowałam
Poczułam jak jego dłoń na moich plecach zatrzymuje się, a jego ciało się napina.
Uniosłam głowę i spojrzałam prosto w jego oczy, które teraz zdawały się być nieprzytomne.
Ciężko przełknęłam ślinę.
-Dlaczego boisz się tych słów?- spytałam cicho nie do końca pewna czy dobrze robię poruszając ten temat
Wiedział o co mi chodzi, ale milczał.
Chyba tylko dwa razy usłyszałam z jego ust "kocham cię". Zastanawiałam się dlaczego tak unika tych słów.
-Justin...- zaczęłam, gdy ta cisza zdawała się nigdy nie skończyć- Powiedz mi proszę. Wiesz, że możesz mi zaufać- chwyciłam jego dłoń i lekko ją głaskałam, żeby dodać mu otuchy
-Ponieważ zawsze kiedy mówię je komuś kto jest dla mnie ważny ten ktoś odchodzi... zostawia mnie.
Jego głos był przepełniony bólem i smutkiem.
Mocniej ścisnęłam jego dłoń.
-Ja nigdy cię nie zostawię. Nigdy nie odejdę.
Uśmiechnął się blado.
Patrzyłam w jego oczy... znowu mnie zaczarowały. Przysięgam, że ten chłopak ma najwspanialsze oczy na świecie.
Po chwili nasze twarze były centymetr od siebie, a sekundę później jego usta znajdowały się na moich. Przez moje ciało przeszedł ten przyjemny dreszcz.
To nie był zwykły pocałunek. Był pełen uczuć. Pełen miłości, czułości, delikatności… był taki szczery…
Chciał, żebym to poczuła i poczułam.
Przez ten pocałunek chciał powiedzieć mi te dwa ważne słowa i udało mu się.
Oddaliłam się od niego i przygryzłam wargę.
-Muszę już iść- powiedziałam
Otworzyłam drzwi i wysiadłam.
Chwycił moją dłoń i uśmiechnął się tak pięknie, aż moje serce przyspieszyło, a nogi ugięły się pode mną.
-Do zobaczenia- mruknął i puścił mi oczko
Zaśmiałam się.
-Do zobaczenia.
Chwilę potem już go nie było.
Gdy stałam już przed drzwiami mojego domu wzięłam głęboki oddech i starałam się rozluźnić.
-Więc to dzisiaj Buena- szepnęłam- To dzisiaj jest dzień w którym zginiesz.
Otworzyłam drzwi i tak jak myślałam już na samym wejściu czekała na mnie mama z dość nieciekawą miną, która na pewno nie wróżyła nic dobrego.
*Justin
Zatrzymałem się przed zaułkiem. Wysiadłem z samochodu i spojrzałem na Chrisa i Ryana, którzy pewnie już dłuższy czas tam na mnie czekali.
-Stary co jest? Powinniśmy być przy porcie już jakąś godzinę temu. Zapomniałeś o spotkaniu?
-Nie zapomniałem Ryan. Po prostu dzisiejszy dzień to jedno wielkie gówno i już na nic nie mam ochoty.
-Dobra, gadaj co się stało?- odezwał się Chris
Na mojej twarzy pojawił się zwycięski uśmiech.
-Zabiłem Jay'a- powiedziałem dumny z siebie
-Chrzanisz- ich źrenice powiększyły się
-I jesteś taki szczęśliwy ponieważ...? Nie pamiętasz co kurwa Chaz zrobił kiedy ostatnio zabiłeś jednego z jego ludzi?
-Pamiętam jasne?!- krzyknąłem dając upust wszystkim złym emocją, które od samego rana zbierały się we mnie- Macie teraz zamiar truć mi o to dupę?
-Skoro to zrobiłeś to naprawdę musiałeś mieć poważny powód.
-Miałem. Nie chce o tym gadać, dobra. Powiedzcie reszcie, że spotkania dzisiaj nie będzie.
Patrzyli na mnie nie wiedząc co teraz zrobić.
-Tak w skrócie... nic się nie dzieje?- spytałem starając się uspokoić- Nie widziano tu ostatnio Chaza?
-Nie
-A James... nic nie kombinuje...?
-Zdaje się, że nie. Na razie jest spokojnie.
-Aż za spokojnie- mruknąłem nie wiedząc czy to usłyszeli- Dobra, dzięki. Możecie iść.
-Możemy wziąć wóz? Nie będzie ci już dzisiaj potrzebny?- spytał Chris z podekscytowaniem, że znowu będzie mógł prowadzić mój samochód
Chris czasami naprawdę zachowywał się jak małe dziecko.
-Jasne- rzuciłem kluczyki w stronę Ryan'a na co Chris zrobił naburmuszoną minę
-Chyba nie myślałeś, że dam ci prowadzić po tym co ostatnio zrobiłeś.
-No proszę cię...- marudził- To tylko jedna ryska.
-To już czwarta "jedna ryska" w tym miesiącu.
Ryan się zaśmiał.
-Racja Chris... prowadzić to ty nie umiesz.
Zaśmiałem się widząc jak Chris próbuje zabrać kluczyki Ryanowi, ale nie udaje mu się to.
Gdy nareszcie odjechali ja wszedłem głębiej w zaułek tak żeby nikt mnie nie widział.
Chciałem pobyć chwilę sam... pomyśleć nad tym wszystkim co się dzisiaj wydarzyło.
Oparłem się o mur.
Spojrzałem w górę. Niebo było pełne gwiazd.
Zastanawiałem się co Buena teraz robi i czy jej rodzice byli bardzo źli na to, że tak późno wróciła.
Zaśmiałem się przypominając sobie to jaka twarda i opanowana próbowała być w samochodzie... wtedy kiedy mówiła to wszystko. Doskonale wiedziałem, że to wcale nie prawda. Miała przerażenie wymalowane na twarzy, ale to było urocze kiedy próbowała udawać, że to co się stało dzisiaj wcale ją nie ruszyło.
Stałem tak jeszcze chwilę wpatrzony w gwiazdy z głową pełną myśli, gdy nagle poczułem jakbym nie był sam.
Ktoś zbliżał się do mnie to było pewne.
Od razu się ocknąłem i chciałem wyjąć broń, kiedy zorientowałem się, że została w samochodzie.
-Cholera- splunąłem
Najlepszym co mogłem zrobić było jak najszybciej się stamtąd wynieść, jednak niestety nie było to takie proste.
Poczułem jak ktoś mnie pchnął i już po chwili leżałem na ziemi.
Zobaczyłem dwie postacie stojące nade mną.
Chciałem wstać, ale jeden z nich kopnął mnie w brzuch tak, że zgiąłem się w pół.
-Witaj Justin- usłyszałem głos
Jebany głos, który poznam wszędzie.
-Czego chcesz?- warknąłem chcąc zgrywać opanowanego i nie pokazywać im, że nie miałem, żadnego planu żeby się wydostać i że byłem w totalnej dupie
-Przyszedłem się tylko przywitać i zapytać czemu ty nigdy nic nie rozumiesz?
Poczułem kolejne kopnięci i ból rozchodzący się po całym moim ciele.
-Kurwa- syknąłem
-Myślisz, że jak zabijesz któregoś z moich ludzi to nie spotka cię za to żadna kara?
Rozglądałem się wszędzie chcąc zobaczyć gdzie jest, ale nic... tylko ciemność.
-Pokaż się pieprzony tchórzu!- krzyknąłem resztkami sił co nie było dobrym pomysłem, bo zaraz tego pożałowałem
Kolejny cios. Tym razem 100 razy mocniejszy niż poprzednie.
Jęknąłem z bólu zastanawiając się dlaczego jestem takim idiotom.
-Masz tylu ludzi, że jeden nie robi ci różnicy i tak traktowałeś go jak śmiecia i i tak prędzej czy później sam byś go zabił.
-Wiem- mówił spokojnie- Ale każdy powód jest dobry, żeby skopać ci dupę Bieber i radze ci od teraz mieć oczy szeroko otwarte.
Poczułem jak jeden z nich łapię mnie za skórzaną kurtkę i podnosi do góry tak, że teraz mogłem spojrzeć mu prosto w oczy. Uśmiechnął się zwycięsko czując, że ma nade mną władzę.
Pieprzony dupek.
-Wiesz masz przyjaciół i z tego co wiem... dziewczynę. Z resztą całkiem niezłą, więc lepiej pilnuj ich wszystkich, bo któregoś dnia może się okazać, że któregoś brakuje... że ktoś z nich gdzieś wyszedł i nagle zniknął...
Zobaczyłem sylwetkę, która wyłania się z mroku, by za parę chwil stanąć tuż na przeciwko mnie.
Nie miałem nawet siły, żeby na niego spojrzeć.
-Pamiętaj Bieber...- nachylił się na de mną- Ja tu rządzę i to ja ustalam zasady- wysyczał i po prostu czułem jak na jego twarzy pojawia się pieprzony uśmiech
Następne co poczułem to cholerny ból przeszywający całą moją twarz.
Potem prawdopodobnie upadłem na ziemie.
Dalej nic nie pamiętam... tylko ciemność.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Siema c:
Dziękuje wam za cierpliwość. Wiecie, że was kocham? Wszystkich i każdego z osobna ;) ♥
Bardzo, bardzo wam dziękuje i jak przeczytacie to bardzo proszę o wasz komentarz :)
Jeśli macie pytania to zapraszam tutaj http://ask.fm/Swaggie385 ;)
Siedziałam bez ruchu nie odzywając się ani słowem próbując się uspokoić i doprowadzić moje serce do normalnego bicia.
Mój telefon ponownie zawibrował. Znów nieodebrane połączenie od mamy. Nie miałam teraz głowy żeby z nią rozmawiać. Tak szczerze to nawet nie wiedziałabym co jej powiedzieć. Na pewno musiałabym ją znowu okłamać... w sumie i tak prędzej czy później będę musiała to zrobić, jednak z całą pewnością wolę, żeby nastąpiło to później.
Lekcje skończyłam dzisiaj o 14:00, a teraz była 18:00 co oznaczało, że już dawno powinnam być w domu.
-Przepraszam- z zamyślań wyrwał mnie głos Justina
Drgnęłam lekko kompletnie nie wiedząc co teraz powiedzieć.
Patrzyłam przez okno i widząc mój dom byłam coraz bardziej przekonana, że jak najszybciej powinnam się w nim znaleźć za nim moja mama naprawdę zrobi coś głupiego jak na przykład pójście na komendę policji i zgłoszenie mojego zaginięcia.
Czułam jak uporczywie wpatrywał się we mnie i widząc jak milczę postanowił kontynuować.
-Wiesz, że mnie uratowałaś?- było to bardziej pytanie niż stwierdzenie- Gdybyś tam ze mną nie poszła Jay wyszedł by stamtąd nie zatrzymując się ani na chwilę. Nie zacząłby z tobą rozmawiać, a ja nie miałbym powodu, żeby wstać od stolika. Nadal bym tam siedział i załatwiał interesy nie wiedząc nawet, że za chwilę będę martwy. Gdyby nie ty już by mnie tu nie było.
-Przestań- odezwałam się po raz pierwszy od dłuższego czasu
Nie mogłam nawet myśleć o tym co bym zrobiła gdyby coś mu się stało... chociaż tak naprawdę dokładnie to wiedziałam.
Nie przeżyłabym tego.
-Taka jest prawda kochanie
Jego ciepła dłoń w jednej sekundzie powędrowała na mój policzek. Gładził mnie czule po twarzy uśmiechając się przy tym jakby mówił "Wszystko będzie dobrze".
W jednej sekundzie odepchnęłam jego rękę i spojrzałam na niego gniewnie.
-Nie musisz taki dla mnie być- powiedziałam oschle... chyba nawet bardziej niż zamierzałam
-Jaki?- kompletnie nie wiedział o co mi chodzi
-Taki delikatny. Wiem, że czujesz się winny za wszystko co się dzisiaj stało. Myślisz, że się po tym nie pozbieram. Myślisz, że jestem słaba- wzięłam głęboki wdech- Przecież ostrzegałeś mnie nie raz, że twoje życie nie jest usłane różami. Ostrzegałeś, że będąc z tobą wchodzę w to wszystko i od tego czasu moje życie się zmieni.
Cały czas starałam się mieć kamienną twarz.
Spojrzałam na Justina by upewnić się czy to kupił i zdaje się, że tak.
Odetchnęłam z ulgą.
Prawda jest taka, że gówno wiedziałam i naprawdę nie spodziewałam się czegoś takiego co stało się dzisiaj. Byłam przerażona. Po pierwsze tym, że oboje mogliśmy zginąć, a po drugie tym, że widziałam na własne oczy jak Justin odbiera komuś życie. Nie ważne, że ten ktoś był zły dla mnie to nadal był człowiek i nigdy nie zapomnę widoku Justina z bronią skierowaną wprost w Jay'a.
Ta cała przemowa miała służyć tylko i wyłącznie temu, żeby on się nie martwił. Nie chciałam żeby miał jakieś wyrzuty sumienia czy coś. Nie chciałam żeby się obwiniał.
-Dobrze- jego seksowny, lekko zachrypnięty głos wypełnił cały samochód- W takim razie już nie będę.
Na mojej twarzy pojawił się blady uśmiech.
-Buena... na pewno wszystko w porządku?- spytał, a jego czekoladowe oczy wpatrywały się we mnie z troską
Starłam się by głos mi nie zadrżał.
-Na pewno.
Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy wpatrując się w siebie jak zaczarowani.
-Mogę cię pocałować?- spytał nagle
Zmarszczyłam brwi i zaśmiałam się.
-Dlaczego o to pytasz?
Na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech, a gdy tylko jego policzki zaczęły robić się lekko czerwone od razu spuścił głowę w dół.
-No nie... uszczypnijcie mnie, bo nie wierzę. Czyżby Justin Bieber się zawstydził?- powiedziałam radosnym głosem i szturchnęłam go w ramię.
To było cholernie słodkie.
Naprawdę nigdy nie zrozumiem jak chłopak, który sprzedaje narkotyki, ma broń i zabija ludzi może być jednocześnie tak cholernie słodki, kochany i uroczy.
Patrzyłam na niego chwilę, a potem nie zgrabnie wygramoliłam się z mojego miejsca i przeszłam na kolana Justina.
On od razu się ożywił i objął mnie dłonią w talii, a drugą zaczął jeździć delikatnie wzdłuż moich pleców.
Wtuliłam się w jego klatkę piersiową i w tym momencie nic więcej nie było mi trzeba.
Zapach Justina, ciepło bijące od niego, jego dotyk, a w moich uszach nic po za biciem jego serca.
Powinnam właśnie teraz jak najszybciej zabrać swój tyłek z tego samochodu i iść do domu, ale jak skoro było tak idealnie.
Zapadła chwila ciszy, a w mojej głowie nie było nic innego po za tymi słowami.
-Kocham cię- szepnęłam i byłam zdziwiona, że powiedziałam to na głos, ale tak szczerze... wcale nie żałowałam
Poczułam jak jego dłoń na moich plecach zatrzymuje się, a jego ciało się napina.
Uniosłam głowę i spojrzałam prosto w jego oczy, które teraz zdawały się być nieprzytomne.
Ciężko przełknęłam ślinę.
-Dlaczego boisz się tych słów?- spytałam cicho nie do końca pewna czy dobrze robię poruszając ten temat
Wiedział o co mi chodzi, ale milczał.
Chyba tylko dwa razy usłyszałam z jego ust "kocham cię". Zastanawiałam się dlaczego tak unika tych słów.
-Justin...- zaczęłam, gdy ta cisza zdawała się nigdy nie skończyć- Powiedz mi proszę. Wiesz, że możesz mi zaufać- chwyciłam jego dłoń i lekko ją głaskałam, żeby dodać mu otuchy
-Ponieważ zawsze kiedy mówię je komuś kto jest dla mnie ważny ten ktoś odchodzi... zostawia mnie.
Jego głos był przepełniony bólem i smutkiem.
Mocniej ścisnęłam jego dłoń.
-Ja nigdy cię nie zostawię. Nigdy nie odejdę.
Uśmiechnął się blado.
Patrzyłam w jego oczy... znowu mnie zaczarowały. Przysięgam, że ten chłopak ma najwspanialsze oczy na świecie.
Po chwili nasze twarze były centymetr od siebie, a sekundę później jego usta znajdowały się na moich. Przez moje ciało przeszedł ten przyjemny dreszcz.
To nie był zwykły pocałunek. Był pełen uczuć. Pełen miłości, czułości, delikatności… był taki szczery…
Chciał, żebym to poczuła i poczułam.
Przez ten pocałunek chciał powiedzieć mi te dwa ważne słowa i udało mu się.
Oddaliłam się od niego i przygryzłam wargę.
-Muszę już iść- powiedziałam
Otworzyłam drzwi i wysiadłam.
Chwycił moją dłoń i uśmiechnął się tak pięknie, aż moje serce przyspieszyło, a nogi ugięły się pode mną.
-Do zobaczenia- mruknął i puścił mi oczko
Zaśmiałam się.
-Do zobaczenia.
Chwilę potem już go nie było.
Gdy stałam już przed drzwiami mojego domu wzięłam głęboki oddech i starałam się rozluźnić.
-Więc to dzisiaj Buena- szepnęłam- To dzisiaj jest dzień w którym zginiesz.
Otworzyłam drzwi i tak jak myślałam już na samym wejściu czekała na mnie mama z dość nieciekawą miną, która na pewno nie wróżyła nic dobrego.
*Justin
Zatrzymałem się przed zaułkiem. Wysiadłem z samochodu i spojrzałem na Chrisa i Ryana, którzy pewnie już dłuższy czas tam na mnie czekali.
-Stary co jest? Powinniśmy być przy porcie już jakąś godzinę temu. Zapomniałeś o spotkaniu?
-Nie zapomniałem Ryan. Po prostu dzisiejszy dzień to jedno wielkie gówno i już na nic nie mam ochoty.
-Dobra, gadaj co się stało?- odezwał się Chris
Na mojej twarzy pojawił się zwycięski uśmiech.
-Zabiłem Jay'a- powiedziałem dumny z siebie
-Chrzanisz- ich źrenice powiększyły się
-I jesteś taki szczęśliwy ponieważ...? Nie pamiętasz co kurwa Chaz zrobił kiedy ostatnio zabiłeś jednego z jego ludzi?
-Pamiętam jasne?!- krzyknąłem dając upust wszystkim złym emocją, które od samego rana zbierały się we mnie- Macie teraz zamiar truć mi o to dupę?
-Skoro to zrobiłeś to naprawdę musiałeś mieć poważny powód.
-Miałem. Nie chce o tym gadać, dobra. Powiedzcie reszcie, że spotkania dzisiaj nie będzie.
Patrzyli na mnie nie wiedząc co teraz zrobić.
-Tak w skrócie... nic się nie dzieje?- spytałem starając się uspokoić- Nie widziano tu ostatnio Chaza?
-Nie
-A James... nic nie kombinuje...?
-Zdaje się, że nie. Na razie jest spokojnie.
-Aż za spokojnie- mruknąłem nie wiedząc czy to usłyszeli- Dobra, dzięki. Możecie iść.
-Możemy wziąć wóz? Nie będzie ci już dzisiaj potrzebny?- spytał Chris z podekscytowaniem, że znowu będzie mógł prowadzić mój samochód
Chris czasami naprawdę zachowywał się jak małe dziecko.
-Jasne- rzuciłem kluczyki w stronę Ryan'a na co Chris zrobił naburmuszoną minę
-Chyba nie myślałeś, że dam ci prowadzić po tym co ostatnio zrobiłeś.
-No proszę cię...- marudził- To tylko jedna ryska.
-To już czwarta "jedna ryska" w tym miesiącu.
Ryan się zaśmiał.
-Racja Chris... prowadzić to ty nie umiesz.
Zaśmiałem się widząc jak Chris próbuje zabrać kluczyki Ryanowi, ale nie udaje mu się to.
Gdy nareszcie odjechali ja wszedłem głębiej w zaułek tak żeby nikt mnie nie widział.
Chciałem pobyć chwilę sam... pomyśleć nad tym wszystkim co się dzisiaj wydarzyło.
Oparłem się o mur.
Spojrzałem w górę. Niebo było pełne gwiazd.
Zastanawiałem się co Buena teraz robi i czy jej rodzice byli bardzo źli na to, że tak późno wróciła.
Zaśmiałem się przypominając sobie to jaka twarda i opanowana próbowała być w samochodzie... wtedy kiedy mówiła to wszystko. Doskonale wiedziałem, że to wcale nie prawda. Miała przerażenie wymalowane na twarzy, ale to było urocze kiedy próbowała udawać, że to co się stało dzisiaj wcale ją nie ruszyło.
Stałem tak jeszcze chwilę wpatrzony w gwiazdy z głową pełną myśli, gdy nagle poczułem jakbym nie był sam.
Ktoś zbliżał się do mnie to było pewne.
Od razu się ocknąłem i chciałem wyjąć broń, kiedy zorientowałem się, że została w samochodzie.
-Cholera- splunąłem
Najlepszym co mogłem zrobić było jak najszybciej się stamtąd wynieść, jednak niestety nie było to takie proste.
Poczułem jak ktoś mnie pchnął i już po chwili leżałem na ziemi.
Zobaczyłem dwie postacie stojące nade mną.
Chciałem wstać, ale jeden z nich kopnął mnie w brzuch tak, że zgiąłem się w pół.
-Witaj Justin- usłyszałem głos
Jebany głos, który poznam wszędzie.
-Czego chcesz?- warknąłem chcąc zgrywać opanowanego i nie pokazywać im, że nie miałem, żadnego planu żeby się wydostać i że byłem w totalnej dupie
-Przyszedłem się tylko przywitać i zapytać czemu ty nigdy nic nie rozumiesz?
Poczułem kolejne kopnięci i ból rozchodzący się po całym moim ciele.
-Kurwa- syknąłem
-Myślisz, że jak zabijesz któregoś z moich ludzi to nie spotka cię za to żadna kara?
Rozglądałem się wszędzie chcąc zobaczyć gdzie jest, ale nic... tylko ciemność.
-Pokaż się pieprzony tchórzu!- krzyknąłem resztkami sił co nie było dobrym pomysłem, bo zaraz tego pożałowałem
Kolejny cios. Tym razem 100 razy mocniejszy niż poprzednie.
Jęknąłem z bólu zastanawiając się dlaczego jestem takim idiotom.
-Masz tylu ludzi, że jeden nie robi ci różnicy i tak traktowałeś go jak śmiecia i i tak prędzej czy później sam byś go zabił.
-Wiem- mówił spokojnie- Ale każdy powód jest dobry, żeby skopać ci dupę Bieber i radze ci od teraz mieć oczy szeroko otwarte.
Poczułem jak jeden z nich łapię mnie za skórzaną kurtkę i podnosi do góry tak, że teraz mogłem spojrzeć mu prosto w oczy. Uśmiechnął się zwycięsko czując, że ma nade mną władzę.
Pieprzony dupek.
-Wiesz masz przyjaciół i z tego co wiem... dziewczynę. Z resztą całkiem niezłą, więc lepiej pilnuj ich wszystkich, bo któregoś dnia może się okazać, że któregoś brakuje... że ktoś z nich gdzieś wyszedł i nagle zniknął...
Zobaczyłem sylwetkę, która wyłania się z mroku, by za parę chwil stanąć tuż na przeciwko mnie.
Nie miałem nawet siły, żeby na niego spojrzeć.
-Pamiętaj Bieber...- nachylił się na de mną- Ja tu rządzę i to ja ustalam zasady- wysyczał i po prostu czułem jak na jego twarzy pojawia się pieprzony uśmiech
Następne co poczułem to cholerny ból przeszywający całą moją twarz.
Potem prawdopodobnie upadłem na ziemie.
Dalej nic nie pamiętam... tylko ciemność.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Siema c:
Dziękuje wam za cierpliwość. Wiecie, że was kocham? Wszystkich i każdego z osobna ;) ♥
Bardzo, bardzo wam dziękuje i jak przeczytacie to bardzo proszę o wasz komentarz :)
Jeśli macie pytania to zapraszam tutaj http://ask.fm/Swaggie385 ;)
gtfvvbsadhjbcadbsjbdcnsa tyle czekałam, aż w końcu się doczekałam ♥ KOCHAM CIĘ I TWOJEGO BLOGA TEŻ - @way_to_believe
OdpowiedzUsuńDzisiaj patrzę i ostatnio dodany rozdział z 15 czerwca. Posmutniałam, że nic nowego nie ma, ale po pięciu minutach przez przypadek znów kliknęłam na link do twojego bloga, a tu 34 rozdział. Od Razu wzięłam się za czytanie. Rozdział zajebisty. Naprawdę. Czekam na następny ♥
OdpowiedzUsuńZAPRASZAM DO MNIE -----> http://lovehatefriendshipfame.blogspot.com/
@ania95_official
xx
Idealnyy ! ;* czeka na nn ;*
OdpowiedzUsuńteraz zaczyna się akcja!!!! *______* nie mogę się doczekać nn! czekam! @swaggyjusteen
OdpowiedzUsuńjejkuuu , suoper . <33333 *.* nie mg sie doczegać nn . :D:D:D:D
OdpowiedzUsuńAwwwww. to jest piękne *-*
OdpowiedzUsuńI się nareszcie doczekałam. Kocham cię<3
@MrsStylinsson
Jest świetny nie doczekać się następnego :)
OdpowiedzUsuńVdthbgidcnjdg cdubcyjb nie mogę ti jest takie gdhbctj @EachDayIsDrive
OdpowiedzUsuńAsdfghjjkl*.* świetny rozdział Ci wyszedł C: Justin był taki asfsjfhdik niebezpieczny, a zarazem seksowny*.*
OdpowiedzUsuńCzekam na nn:) i tez Cię Koooochamy!
@MarikaOffical
Aaaaa!!! To jest świetne ... *____* kocham cię po prostu <3
OdpowiedzUsuńO J E J. Chyba czuję wielką sympatię do Chrisa xd
OdpowiedzUsuńNo inteligentny ten nasz Justin skoro zapomniał z auta broń -.- No geniuś po prostu... I prosze bardzo, w efekcie napadł go Chaz z przydupasem xd w sumie to na drugi raz zapamięta by nosić spluwe przy sobie xd pasowałoby tu powiedzenie "mądry polak po szkodzie" gdyby nie ten polak xd no to tyle, jeżeli dobrnełaś do końca tego komentarza to gratuluję, bo mam wrażenie że pisze jak potłuczona :D
~Ally c:
Omg mam nadzieje ze nic mu nie jest
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuń;>
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, już nie mogę doczekać się następnego. :)
OdpowiedzUsuńCUDO ! CZEKAM NA KOLEJNY :*
OdpowiedzUsuńswietne. masz dar dziewczyno. kocham twoj blok. i juz nie moge sie doczekac kolejnegi
OdpowiedzUsuńcudo!
OdpowiedzUsuńAwwwwww.kocham to <3
OdpowiedzUsuńhttp://whatdoesitmeaniloveyou.blogspot.com/
Kocham to <3
OdpowiedzUsuńOni są kochani i w ogóle.
A teraz to.. Mam nadzieję, że z Justin'em wszystko będzie OK..
Czekam na nn<3
Zapraszam na mojego bloga:
OdpowiedzUsuńhttp://justinpamelalove.blogspot.com/
Kocham *__* czekam na NN:)
OdpowiedzUsuńJEZU, DZIEWCZYNO... ZDAJESZ SOBIE SPRAWĘ, ŻE JESTEŚ BOSKA? JEŻELI NIE, TO TERAZ JUŻ TO WIESZ. zaczęłam czytać to opowiadanie wczoraj i jak zaczęłam czytać to nie mogłam się oderwać czego teraz chyba żałuje, bo muszę przeżywać męczarnie i czekać na następny rozdział, a jakbym nie przeczytała wszystkiego naraz nie miałabym takiego problemu. ale z drugiej strony nie mogłam się powstrzymać przed wciśnięciem tego pieprzonego przycisku "Nowszy Post". wydawał się tak cholernie kuszący, że nie mogłam się powstrzymać. przez całe opowiadanie nie napisałam ani jednego komentarza bo za bardzo byłam zajęta tym co się dzieje więc teraz muszę to nadrobić. naprawdę świetnie piszesz i gdyby kiedyś przyszło ci do głowy skończenie pisania osobiście do ciebie przyjadę i wybiję ci ten pomysł z głowy. twoje opowiadanie z jednej strony jest bardzo podobne do danger'a ale z drugiej jest zupełnie inne. nie mogę się doczekać kolejnego. tym bardziej, że ten skończył się w takim momencie. ugh. jesteś wspaniała i nie przejmuj się jak nie będziesz miała weny. rozdziały, w których dawałaś w dopisce coś w stylu "nie miałam weny i pisałam z przymusu więc jest beznadziejny" były równie dobre jak reszta. takie spokojniejsze rozdziały też są potrzebne. tym bardziej, że w tych następnych tyle się działo. a teraz ten.. JUŻ brak mi słow... *-* ( @uhswagger >>> tt )
OdpowiedzUsuńŚwietnyyy <33
OdpowiedzUsuńŚwietny, czekam nn :> ♥
OdpowiedzUsuńKocham, kocham i jeszcze raz kocham. Mam pytanie, powiadomiłabyś mnie jak będzie nn? Bo wpisałam się już do INFORMOWANI, ale nie wiem jak to działa ;) (( @ohniallari ))
OdpowiedzUsuńŚwietne :D
OdpowiedzUsuńŚwietny, czekam z niecierpliwieniem na następny <3
OdpowiedzUsuńoesu musiałam wszystko nadrobić bo już nie mogłam.. Kocham jak piszesz! *-* rozdział jak zwykle świetny nic dodać ani nic ująć
OdpowiedzUsuńz niecierpliwością czekam na nn :3
- @swago_
kocham to kflsjsfsdf
OdpowiedzUsuńBoże cudowny *.* W jeden dzień przeczytałam wszystkie rozdziały <33 Jesteś niesamowita!
OdpowiedzUsuń