*Justin
Od samego rana nie robiliśmy nic innego niż obmyślanie
planu. Takiego zadania nie mieliśmy jeszcze nigdy w życiu. Wszystko musiało być
dopracowane do perfekcji.
-Więc tak zrobimy- powiedziałem w końcu pewnym i
zdecydowanym głosem, gdy już wszystko było ustalone
Była godzina 16:00. Za 4 godziny rozegra się najważniejsza
akcja jaką kiedykolwiek mieliśmy.
-Zrozumieliście wszystko?- patrzyłem jak wszyscy zgodnie
potakująco kiwają głowami
Nawet James nagle przestał być chujem i postanowił nam
pomóc. Myślę, że się przestraszył, bo dotychczas słyszał tylko z naszych
opowieści jaki to Chaz jest zły i niebezpieczny, ale dopiero teraz przekonał
się, że to jest prawda. Dopiero teraz zobaczył, że to nie jest jakaś pieprzona
zabawa.
Odkąd tylko powiedziałem chłopakom, że to Chaz porwał Chrisa
musiałem być spokojny i opanowany jeszcze bardziej niż zwykle. Gdybym zaczął
panikować oni też by zaczęli, a wtedy nic byśmy nie zdziałali. Oczywiście, gdy
tylko im to powiedziałem chcieli natychmiast znaleźć Chaza i po prostu go
zabić, ale powiedziałem im, że to nie będzie takie proste, że on na pewno
spodziewa się nas w najbliższym czasie i że trzeba to wszystko dobrze
zaplanować. Tłumaczyłem im to wszystko ze spokojem, ale czy tak naprawdę byłem
spokojny? Ani kurwa trochę. W głowię cały czas miałem myśli typu „Czy Chris w
ogóle jeszcze żyje?”. Nie żebym w to nie wierzył, wierzyłem w to bardziej niż w
cokolwiek innego na tym świecie, ale niestety musiałem też twardo stąpać po
ziemi i nie zapominać z kim mamy do czynienia.
-Jak myślisz, czemu Chaz go porwał?-spytał nagle Ryan
wyrywając mnie z moich myśli
Prychnąłem pod nosem.
-Myślę, że dlatego, że jest pojebany- założyłem ręce na
piersi- Nie wiem co tym razem przyszło mu do głowy
-Tak szczerze Justin jak myślisz, jak duże mamy szanse na
to, żeby odbić Chrisa i wszyscy wyjść z tego żywi?- spytał nagle Mike
kompletnie mnie tym zaskakując, ale oczywiście nic nie dałem po sobie poznać
Bycie przywódcą wcale nie jest proste, szczerze mówiąc jest
kurewsko trudne i chyba nigdy się do tego nie przyzwyczaję.
-Myślę, że skopiemy Chazowi tyłek- odpowiedziałem, a na
mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech, który naprawdę kosztował mnie w tym
momencie bardzo wiele wysiłku
Wziąłem głęboki wdech.
-Za 4 godziny macie być gotowi, jasne?
-Jasne-odpowiedzieli jednocześnie i rozeszli się w różne
strony aby przygotować wszystko
Stałem tak jeszcze chwilę i po prostu wpatrywałem się w
niebo, mając jednak świadomość tego, że za chwilę też będę musiał iść i
przygotować się.
-Za 4 godziny ten dupek pożałuję, że w ogóle się urodził-
syknąłem przez zęby
*Buena
Ostatni raz widziałam się z nim wczoraj wieczorem i od tego
czasu nie dawał znaku życia. Czy czułam się z tym dobrze? Nie, czułam się tym
źle i byłam na niego cholernie zła. Co on sobie wyobraża? Zapomniał o mnie?
Cały dzień odchodzę od zmysłów, nie mogę się na niczym skupić, w mojej głowie
co minutę pojawia się myśl, że coś mu się stało, ale próbuję ją od siebie
odgonić, a on tak po prostu się nie odzywa?
Miałam wrażenie, że jeśli teraz bym go zobaczyła to raczej
dałabym mu w twarz zamiast przytulenia go i powiedzenia, że się martwiłam.
Dlaczego on tak się zachowywał? Przecież doskonale wie jakie jest jego życie,
doskonale wie, że w jeden sekundzie może mu się coś stać. Czemu nie informuje
mnie o tym gdzie jest? Myśli, że tak jak on jestem z kamienia i w pewien sposób
sobie z tym radzę? Prawda była taka, że sobie nie radziłam, nawet w
najmniejszym stopniu nie dawałam sobie z tym wszystkim rady, a on z każdym
dniem coraz bardziej mi to utrudniał.
-Mamo, wychodzę- rzuciłam tylko w pośpiechu zakładając buty
-Dokąd kochanie?- spytała od razu, ale w odpowiedzi dostała
tylko głośne trzaśnięcie drzwiami
Wiem, że to nie jej wina, ale byłam w tym momencie tak zła,
że nie obchodziło mnie to. Jak wrócę do domu to pewnie dostanę kare, ale teraz
mam to po prostu gdzieś.
Nie miałam zamiaru dłużej siedzieć i czekać aż on łaskawie
raczy się do mnie odezwać. Jeśli nawet on nie miał zamiaru to zawsze przysyłał
Chrisa, żeby przekazał mi jakąś wiadomość. Właśnie, Chris! Najlepiej by było
gdym właśnie jego znalazła. Był dla mnie kimś naprawdę bardzo ważnym. Kochałam
go. Wiecie, tak jak się kocha brata. Pomógł mi tyle razy i bez niego naprawdę
nie dałabym rady.
Szłam ani na chwilę nie zwalniając, a moje serce biło jak
szalone.
-Przysięgam, że go zabije kiedy już go znajdę- szepnęłam
zdenerwowana, po czym skręciłam w boczną ulicę zmierzając w stronę domu Justina
*Justin
Po 3 godzinach jazdy po St.John’s nareszcie wszystko
załatwiłem i mogłem wrócić do chłopaków. Jeszcze tylko godzina, jedna pieprzona
godzina dzieli mnie od przystawienia Chazowi pistoletu do łba i pociągnięcia za
spust. Czekałem na tą chwilę latami i myśl, że może się to stać właśnie dziś
szczerze mówiąc uszczęśliwiała mnie. Może i jestem nienormalny, ale ten
człowiek niszczył mi życie od kiedy tylko pamiętam i nie będę się teraz nad nim
użalał ani litował.
Zaparkowałem przed zaułkiem wiedząc, że właśnie tam wszyscy
czekają i wysiadłem z samochodu. Odruchowo obszedłem go dookoła chcąc się
upewnić czy Chris nie zrobił na nim ostatnio żadnej nowej rysy, to bardzo w
jego stylu.
Gdy tylko uświadomiłem sobie, że tego dzieciaka nie ma
oparłem się o maskę samochodu i przetarłem dłońmi moją twarz tak jakby właśnie
mył ją wodą chociaż moje dłonie były zupełnie suche.
To zabawne i przerażające zarazem jak bardzo potrafimy
przyzwyczaić się do jeden osoby. Do tego jednego człowieka, który sprawia, że
gdy nie ma go tylko przez chwilę przestajemy normalnie funkcjonować.
Podszedłem do tylnych drzwi auta i wyciągnąłem jeden z
pistoletów, po czym poszedłem zobaczyć co u reszty.
Gdy byłem już na końcu zaułka, tu gdzie docierała niewielka
ilość światła i pozwalała nam tym samym pozostać niewidocznym zobaczyłem, że
wszyscy już tam są. Stali i wpatrywali się we mnie, a ja od początku wyczułem,
że coś jest nie tak, ale postanowiłem to zignorować. Jeśli byłoby to coś
poważnego na pewno by mi powiedzieli.
-Patrzcie co mam- uniosłem broń w górę tak by mogli lepiej
ją zobaczyć- Niezła, prawda? Nie bójcie się mam taką dla każdego z was
chłopaki, więc liczę na jakieś oklaski, bo wiecie, że nie łatwo zdobyć…
-Justin…-Ryan nagle mi przerwał czym mnie cholernie wkurzył,
bo szczerze tego nienawidziłem- Masz gościa- dodał zanim ja zdążyłem cokolwiek
powiedzieć, po czym przeniósł wzrok w najciemniejsze miejsce z którego już po
chwili wyłoniła się postać
Musiałem aż zamrugać parę razy, bo nie wierzyłem, że ona
naprawdę tutaj jest.
Natychmiast oddałem pistolet Lucasowi, bo akurat on stał
najbliżej, po czym wolnym krokiem podszedłem do niej. Chwyciłem ją za rękę
upewniając się, że jest prawdziwa, a gdy miałem już 100% pewność z każda
sekundą narastała we mnie złość.
-Po co tu przyszłaś?- warknąłem
Byłem tak wkurzony, że miałem ochotę coś rozjebać.
Jej oczy pociemniały. Wyrywała rękę z mojego uścisku, po
czym zacisnęła ją w pięść i tak po prostu przy wszystkich właśnie w tamtym
momencie uderzyła mnie.
*Buena
Tak naprawdę nie chciałam tego robić. To wszystko co
myślałam, że gdy tylko go zobaczę to go uderzę to była taka przenośnia, ale
kiedy on tak zareagował nie mogłam postąpić inaczej.
Cały dzień umieram ze strachu, bo nie wiem co się z im
dzieje, biegam po całym mieście szukając go jak wariatka, a gdy już znajduje on
pyta wkurzony „Po co tu przyszłam?”. Chyba sami rozumiecie, po prostu nie
wytrzymałam.
Chłopaki różnie na to zareagowali. Słyszałam takie słowa jak
„o kurwa”, niektórzy po prostu syknęli tak jakbym to im właśnie dała w twarz,
inni szepnęli coś w stylu „auć”, a jeden z nich, James- jeśli dobrze pamiętam,
powiedział głosem pełnym podziwu „Nieźle” tak jakbym właśnie dokonała rzeczy
niemożliwej. Myślę, że oni tratowali go tu jak jakiegoś Boga. Niektórzy pewnie
bali się mu nawet powiedzieć co myślą, może właśnie dlatego zareagowali tak na
to co zrobiłam.
Szczerze to gdy Justin ponownie odwrócił głowę w moją
stronę, zmrużył oczy, a jego dłonie zacisnęły się w pięści przez chwilę miałam
wrażenie, że mi odda. Był zły, był cholernie zły i w tamtej chwili się go
bałam, bo naprawdę wyglądał jakby chciał mnie zabić.
Ponownie chwycił mnie za rękę, ale tym razem 100 razy
mocniej, aż syknęłam z bólu, po czym wyprowadził mnie z tego ciemnego miejsca.
Gdy znaleźliśmy się już na zwykłej drodze i było zupełnie
jasno jeszcze lepiej mogłam dotrzeć jak bardzo zły on był w tej chwili.
Jeszcze przez chwilę trzymał mnie zaciskając swoją dłoń
coraz mocniej, a ja spojrzałam na niego zaszklonymi oczami prosząc by przestał.
Chyba zrozumiał, bo chwile potem puścił moją rękę, a ja chciałam rozmasować to
miejsce, ale gdy tylko lekko je dotknęłam ponownie zabolało.
Potem zbliżył się do mnie i spojrzał mi prosto w oczy.
-Co to kurwa miało być?- spytał wyraźnie akcentując każde
słowo
I w tamtym momencie ponownie mnie wkurzył na tyle, że znów
odzyskałam odwagę by powiedzieć mu to co zamierzałam od początku, gdy tylko go
zobaczyłam.
-Nienawidzę cię- gdy to powiedziałam od razu skupił na mnie
całą swoją uwagę- Cały ten pieprzony dzień nie myślę o niczym innym tylko o
tobie i o tym czy jeszcze w ogóle żyjesz, a ty nie raczysz mi dać chociaż
jednego, głupiego znaku, że nic ci nie jest!-wrzasnęłam
Stał przez chwile po prostu wpatrując się we mnie, po czym
krzyknął tak nagle i głośno, że aż podskoczyłam.
-O co ci chodzi?! Przecież nie pierwszy raz nie widzimy się
cały dzień, czasami nie było mnie dłużej, co to za różnica…
-Właśnie taka…- przerwałam mu- Że z każdym pieprzonym dniem
zależy mi na tobie coraz bardziej- nagle mój głos zmienił się w szept i nawet
nie wiem kiedy z moich oczu zaczęły lecieć łzy
Spuściłam głowę i po prostu płakałam nie mogąc dłużej dusić
tych wszystkich emocji w sobie. W tym momencie nie miałam już siły ani ochoty
na nic. Ani na krzyczenie, ani na uderzenie kogokolwiek, ani na wrócenie do
domu, ani nawet na płakanie, ale te cholerne łzy same leciały z moich oczu, a
ja nie mogłam ich zatrzymać.
Poczułam jak podchodzi do mnie stając tuż naprzeciwko.
Zwlekał chwile tak jakby się zastanawiał czy na pewno ma to zrobić w końcu
zdecydował się i mnie przytulił. Nie czekając nawet sekundy wtuliłam się w
niego mocno, rozkoszując się jego zapachem i czując, że to właśnie tu jest moje
miejsce, przy nim, w jego ramionach.
-Przepraszam- usłyszałam nagle szept tuż obok mojego ucha
Lekko się od niego odsunęłam i spojrzałam na jego policzek,
który był trochę czerwony.
-Ja też przepraszam-ze zdenerwowania przygryzłam dolną wargę
Czułam się w tym momencie cholernie głupio. Jak mogłam coś
takiego zrobić.
Justin zaśmiał się co mnie zdziwiło.
-Swoją drogą…- zaczął łapiąc mnie w talii i przyciągając do
siebie- Nie wiedziałem, że jesteś taka silna skarbie
Delikatnie dotknęłam jego policzka.
-Myślę, że nawet ja sama o tym nie wiedziałam- również się
uśmiechnęłam- Bardzo cię boli?- zapytałam po chwili
-Będę żył, nie martw się
Odsunął się ode mnie, a mój telefon w tym momencie zaczął
dzwonić.
Wyjęłam go z kieszeni moich spodni i gdy zobaczyłam, że
dzwoni mama skrzywiłam się co Justin najwyraźniej zauważył.
-Rodzice?- spytał
Potakująco kiwnęłam głową w tym samym czasie naciskając
czerwoną słuchawkę. Nie miałam ochoty z nią teraz rozmawiać. Chociaż doskonale
wiedziałam, że nie odbierając pogarszam tylko swoją sytuacje. Odbiorę jak
zadzwoni kolejnym razem no chyba, że już szybciej znajdę się w domu.
-Muszę już iść- powiedziałam niechętnie- Tylko chciałabym
jeszcze przedtem zobaczyć się z Chrisem
Przez jego twarz przemknęło coś dziwnego. Coś czego nie
umiałam określić. To był taki jakby strach połączony ze smutkiem… Naprawdę nie
potrafiłam tego nazwać.
-Wiesz dawno się z nim nie widziałam…-postanowiłam
kontynuować- To zajmie tylko chwilkę, więc… gdzie on jest?
Gdy Justin właśnie otwierał usta, żeby coś powiedzieć nagle
pojawili się chłopaki.
-Jak tam gołąbeczki, pogodziliście się już?- spytał Lucas podchodząc
do Justina i klepiąc go po ramieniu
-Gratuluje Buena, ja sam już od dawna chciałem to zrobić,
ale sama rozumiesz…-Ryan podszedł do mnie i podał mi dłoń naprawdę gratulując
mi jakbym właśnie wygrała jakąś bardzo ważną nagrodę
Zaśmiałam się.
-Możecie już skończyć tą szopkę?- warknął na nich Justin
Wyjął z kieszeni kluczyki do auta i podał je Ryanowi.
-Weźcie broń- powiedział, po czym spojrzał na mnie-
Posłuchaj mnie Buena, musisz teraz po prostu iść do domu, jutro obiecuje, że
wszystko ci wyjaśnię i spotkasz się z Chrisem…
Patrzyłam jak porusza ustami, ale nie słuchałam jego słów.
-Przestań- powiedziałam nagle- Przestań!- krzyknęłam kiedy
nie usłyszał za pierwszym razem- Już było tak dobrze. Czemu ty jak zwykle
musisz wszystko zepsuć?- zapadła chwila ciszy, po której jednak postanowiłam
kontynuować- Nie zniosę kolejnych kłamstw Justin, nie żartuje. Jeśli teraz
znowu mnie okłamiesz to będzie koniec.
Stał i wpatrywał się we mnie. Widziałam, że chłopaki też
spoglądali na nas będąc ciekawi jak to wszystko dalej się potoczy.
-Świetnie- powiedziałam z udawanym entuzjazmem- W takim
razie jadę z wami
Jego oczy powiększyły się. Ruszyłam w stronę samochodu, a on
szedł tuż za mną.
-Ale ty… Buena… ty nie możesz- próbował mnie zatrzymać
Otworzyłam drzwi od strony pasażera.
-Albo mi powiesz co tu się dzieje albo jadę z wami.
Powiedziałam to powoli i wyraźnie jakbym mówiła do dziecka,
po czym wsiadłam do samochodu i zamknęłam za sobą drzwi czekając na to jaką
decyzję podejmę Justin.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Może rozdział nie jest jakiś bardzo długi i nie dzieje się w
nim nie wiadomo co, ale mogę wam obiecać, że w następnym będzie się działo o
wiele więcej.
Teraz chciałam podziękować wszystkim którzy nadal są ze mną,
którzy mimo tak długiej przerwy nadal czekali. Jeśli ktoś już w ogóle tu nie
zagląda oczywiście nie mam mu tego za złe, bo byłam pewna, że nic nigdy już
tutaj nie napiszę. Ale weszłam ostatnio na to opowiadanie, przeczytałam parę
rozdziałów oraz waszych komentarzy i nic się nie zmieniło, one jak zwykle mnie
zmotywowały i dodały mi weny. Nawet nie wiecie jak bardzo tęskniłam za wami i
za tym blogiem.
Kolejną rzeczą jaką chce powiedzieć, żebyście potem nie byli
zaskoczeni jest taka, że jeszcze jakieś 3-4 rozdziały i mam zamiar zakończyć to
opowiadanie. Co prawda mam jeszcze parę pomysłów które mogłabym zrealizować,
ale nie chcę już tego dłużej ciągnąć. Może po części boję się, że taka sytuacja
znów się powtórzy i że znów wena mnie opuści. Wszystkie najważniejsze rzeczy,
które miały się wydarzyć wydarzyły się, bądź wydarzą w najbliższych
rozdziałach, więc nie widzę powodów, aby dalej to ciągnąć.
Kolejna sprawa to taka, że nie będę już informować o nowych
rozdziałach na twitterze. Po pierwsze dlatego, że prawie wszyscy pozmieniali
usery, a po drugie tak jak
już wspomniałam zostało naprawdę niewiele rozdziałów do końca, więc myślę, że
zajrzenie tu po prostu parę razy by sprawdzić czy pojawiło się coś nowego
naprawdę nie jest jakimś ciężkim zadaniem.
Przepraszam, że tak się rozpisałam, ale rozumiecie, że
bardzo długo mnie tu nie było i musiałam wyjaśnić kilka spraw, ale to już
wszystko.
Dziękuje wam, że jesteście ♥
Zapraszam na mojego aska http://ask.fm/Swaggie385 :)
O boże! Tego to sie nie spodziewałam :O
OdpowiedzUsuńCiekawe jaką decyzję podejmie justin i czy z Chrisem wszystko z nim dobrze :)
Dziękuje że postanowiła dokończyć tą historię :) :* <3
Z niecierpliwością czekam na nn ^_^
Buena go uderzyła hahaha
OdpowiedzUsuńCieszę się, że jest nowy rozdział wbankhwnskaaj
ciekawe jaką decyzję podejmie :D
OdpowiedzUsuńomg, tak długo nie dodawałaś rozdziału, że dzisiaj przeczytałam to całe opowiadanie.
OdpowiedzUsuńRozdział na serio fajny. jestem ciekawa jaką decyzję podejmie, raczej powie jej prawdę bo przecież nie chce, żeby jej się krzywda stałą..no chyba, że skłamie xd
Czekam na nn <3
Mogła dać mu z liścia ale pięść też może być ;D Rozdział fajny, podoba mi się i czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńTo jest po prostu boskie!
OdpowiedzUsuńsuper rozdział! czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńExtra czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńSuper!!!
OdpowiedzUsuńTak bardzo cieszę się, że wróciłaś.. kocham to opowiadanie i mam nadzieję, że napiszesz je do końca ♥
OdpowiedzUsuńNareszcie ! Świetny rozdział <3
OdpowiedzUsuńDopiero odkrylam to opowiadanie, ale bardzo mi sie podoba. Akcja nie goni, zdania sa ulozone w ladny i niechaotyczny sposob. Bede czytac i mam nadzieje, ze doprowadzisz je do konca :)
OdpowiedzUsuńCiesze sie ze wrocilas <3 swietny
OdpowiedzUsuńŚwietny.
OdpowiedzUsuńTylko szkoda że chcesz zakończyć..